Jest znany i wyznany przez św. Teresę dług, jaki zaciągnęła wobec św. Jana od Krzyża z chwilą wstąpienia do Karmelu: „Ileż światła zawdzięczam dziełom naszego Ojca św. Jana od Krzyża! … W wieku lat siedemnastu i osiemnastu nie miałam innego duchowego pokarmu” (A 82r). Umiłowanie przychodzi wcześnie i wzrasta aż do chwili śmierci. Kiedy w okresie oschłości koncentruje swoją modlitwę na Ewangelii i odkłada książki duchowe, Jan od Krzyża jest jednym, a może nawet jedynym wyjątkiem. W dalszym ciągu go czyta i cytuje z tym samym zamiłowaniem i tak samo często, jak dawniej. W ostatnich miesiącach życia na nowo przeżywa i powtarza niestrudzenie słowa Żywego płomienia miłości. Mamy wyraźne i stałe odniesienia do pism Świętego, i to ze wszystkich ich stronic. Mamy także obfite bezpośrednie świadectwa, dotyczące jej stałego powoływania się ustnie na osobę i naukę świętego Doktora.
Różnice dotyczące życia i kultury
Panuje zaskakująca wprost zażyłość. Nie można było oczekiwać podobnej zgodności, biorąc pod uwagę różnice pochodzenia, rodziny, epoki, życia, temperamentu czy wychowania. U Teresy dzieciństwo było nacechowane serdecznością i dostatkiem, temperamentem uczuciowym i wrażliwym, była bowiem ośrodkiem troski całej rodziny, odizolowana od obcowania ze światem i cierpieniem. „Wszystko na ziemi uśmiechało się do mnie, na każdym kroku znajdowałam kwiaty” (A 12r). U Jana od Krzyża było przeciwnie: dzieciństwo było nacechowane cierpieniem i niedostatkiem, ciężką i upokarzającą pracą, nauka była połączona z opieką nad chorymi w szpitalu zakaźnym. W Karmelu oboje niewiele mają ze sobą rysów stycznych. Teresa mając dwadzieścia lat, pisze stylem narracyjnym, autobiograficznym i anegdotycznym. Jan, licząc czterdzieści lat, pisze językiem suchym, treściwym i symbolicznym. Nad tymi różnicami góruje jednak pewien rodzaj z góry ustalonej harmonii. Kiedy Teresa ma lat 12–13, ojciec chowa przed nią dzieła Jana od Krzyża z lęku, by ich surowości jej nie zdeformowały. Właśnie z tych lat zachował się autograf Teresy, który na zasadzie ćwiczenia z kaligrafii powtarza mocną dewizę Jana od Krzyża: „Panie, cierpieć i być wzgardzoną dla Ciebie”.
Rodzaj relacji
Nie chodzi tutaj o zwyczajne nabożeństwo czy pamięć o pełnych światła zdaniach jej karmelitańskiego ojca i nauczyciela. Jest to systematyczne i zbieżne w węzłowych punktach pokrywanie się jego i jej nauki. Jest to głęboka i spontaniczna zażyłość z samą „osobą” świętego, a nie tylko z jego „pismami”. Jest on dla niej „naszym świętym ojcem”: ojcem duchowym terezjańskiej rodziny Karmelu. Łączą się w niej postawa uczennicy z pełną poczucia czci i miłości postawą duchowej córki: jest on dla niej świętym, ojcem, mistrzem, bratem w powołaniu, przyjacielem. Stąd rodzi się w niej spontaniczna cześć dla dojrzałego człowieka, świadka Boga, doświadczonego i pewnego, jasnowidzącego teologa. Czuje się jego uczennicą, siostrą, czytelniczką, córką. Spotyka w nim duchowy wzór, który jest dla niej zachętą, umocnieniem, inspiracją do tego stopnia, że zapożycza od niego właściwych słów, by móc wyrazić swoje przeżycia.
Ku istocie rzeczy
Niezawodny instynkt prowadzi ją wprost do samego centrum przeżyć św. Jana od Krzyża: miłość, powołanie Kościoła, ciemna i pewna wiara, krzyż, nadzieja, śmierć i chwała. Pojęła dynamikę teologalną świętojanowego systemu już wtedy, gdy studium teologiczno-duchowe Świętego nie doszło jeszcze do tak wielkiej precyzji. Wszystkie cytaty i odwołania sprowadzają się u niej do życia teologalnego: zjednoczenie miłości, intensywne i ekstensywne przeżywanie zjednoczenia w wierze, miłości i nadziei. Ta trójwymiarowa relacja od początku do końca posiada tę samą oś u obojga: miłość, życie i śmierć z miłości. Wiemy, że spośród niewielu książek, które Teresa zachowuje w swoim mieszkaniu do osobistego użytku, spotykamy, oprawione w jednym tomie, Pieśń duchową i Żywy płomień miłości. Miłość stanowi centrum, ale nie granicę. Pobudzana ćwiczeniem się i rozszerzaniem miłości, Teresa w pełni przyjmuje wymogi i przeżywanie „wszystko–nic” (Droga na górę Karmel) oraz nocy wiary (Noc ciemna).
Czytaj dalej w najnowszym numerze Głosu Karmelu…